Twój komentarz został przesłany. Pojawi się on na stronie po zatwierdzeniu.
Potwierdzamy przyjęcie do moderacji. Dziękujemy za pomoc.
Amerykański gitarzysta Mark Whitfield urodził się 6 października 1966 roku w Lindenhurst, w stanie New Jersey. Początkowo nic nie zapowiadało, że zdolny uczeń w klasie kontrabasu i saksofonu stanie się jednym z ciekawszych gitarzystów współczesnego jazzu. Już dzisiaj jazzową wirtuozerię Whitfielda porównuje się z kunsztem George'a Bensona, Wesa Montgomery'ego czy Kenny'ego Burrella. Młody muzyk pokornie akceptuje takie komplementy, zwłaszcza, iż sam nie unika powoływania się na inspiracje czerpane od wielkich gitarzystów jazzu. Dopiero w latach osiemdziesiątych zainteresował się graniem na gitarze. Najpierw grywając w klubach Nowego Jorku, potem studiując w Berklee School of Music (1983-87). Już jako absolwent prestiżowej uczelni jazzowej podjął współpracę z George'm Bensonem, Rayem Brownem, Jimmym Smithem, Jackiem McDuffem, akompaniował w zespole Betty Carter. Pojawiał się zarówno w zespołach gigantów jazzu, jak też równie chętnie występował i nagrywał z muzykami swojego pokolenia: z Donaldem Harrisonem (1988-90), Terrencem Blanchardem, Royem Hargrovem, Nicolasem Paytonem, Christianem McBridem, Courtneyem Pinem.
źródło: Dionizy Piątkowski,
MARK WHITFIELD
Mark Whitfield
Syosset, USA, 1967
Gitara
Polygram,
Transparent Music,
Warner Brothers
12754
Amerykański gitarzysta Mark Whitfield urodził się 6 października 1966 roku w Lindenhurst, w stanie New Jersey. Początkowo nic nie zapowiadało, że zdolny uczeń w klasie kontrabasu i saksofonu stanie się jednym z ciekawszych gitarzystów współczesnego jazzu. Już dzisiaj jazzową ...
Legenda:
- dodaj do koszyka
- produkt polecany przez użytkowników musiq.pl
spal
|
[2005-08-29]
|
Mark Whitfield jest muzykiem zjawiskowym. O kunszcie nie będę pisał, zrobili to już lepsi znawcy. Ja byłem na koncercie: fantastyczny, grający z brawurą ale i z wyczuciem muzyk. Na scenie prezentuje poczucie humoru, widać, że bawi się swoją muzyką. Podczas występu z Dr. Lonnie'm Smith'em (organy Hammonda) fantastycznie się uzupełniali dając doskonały show. Jeden z najlepszych koncertów, na jakich byłem.
|